30 lipca 2008, 12:01
Witam! Zainspirowany
wspaniałym blogiem mojej koleżanki Moniki M. postanowiłem odkryć w sobie drzemiące pokłady zdolności literackich i stworzyć coś własnego. Tak, jak Adaś z "Dnia świra", też chciał skrobnąć coś własnego... I piszę... Ale od czego by tu zacząć, hmm... Urodziłem się dnia(...)z
matki(...)z ojca(...) nie no żartuję.
_____________________________________________________________________________________________
Ostatnio moje życie płynie mi na
poszukiwaniu własnego ja i własnego stylu. Po prostu chciałbym (zawsze chciałem) być oryginalny i jakoś odróżniać się od innych. Lecz
mieszkając (do niedawna na szczęście) w małej miejscowości i do tego będąc gejem nie jest to łatwe. Zapewniam. Na szczęście jedyne, co mi się dotychczas udało i co mogę śmiało zaliczyć do moich osiągnięć, to dostanie się na studia. Choć szczerze mówiąc, nie jestem z siebie aż tak bardzo, jakby tego wymagała przyzwoitość zadowolony. Dla
mnie to zwykła rzecz, mimo, iż studiuję na UW. Ale mniejsza
z tym. Wracając do życia w małej miejscowości, muszę jeszcze raz podkreślić, że tam nie da się mieć swojego stylu nie
narażając się autochtonom. Przez
długi czas musiałem udawać, że nie jestem wielbłądem, a później, gdy mnie to już zmęczyło, zaszyłem się we własnym, prywatnym świecie, który jak się później okazało, był pułapką. Zdradził mnie. Własny świat - to czasami coś dobrego, jednak nie w moim przypadku. Mój świat był za bardzo własny. Był tak własny, że aż ciasny dla mnie samego. Ciasny i duszny. Wybierając izolację od społeczeństwa, niestety
zrezygnowałem także z przyjaciół. Nie powiem, że całkowicie, ale było ich zdecydowanie mniej, niż mogłoby być, gdybym się otworzył. A ja, niestety nie potrafiłem. W sumie spotykałem się z kilkoma osobami,
były to praktycznie same dziewczyny.
Ale na szczęście udało mi się wyrwać z brudnych od gnoju wiejskich łap i teraz jestem w Warszawie. (C.d.n...bo nie mam
koncepcji na dalszą część. Ale będzie jeszcze ostro)